Przez pierwsze dni po maratonie nie mogłem się zebrać w sobie. Nie chciało mi się pracować, w głowie siedział bieg. Jesień przyszła, deszcz padał, wszystko było złe:)
Ale to już minęło, zastanowiłem się, co chcę z tym swoim bieganiem robić i wymyśliłem, że maraton na wiosnę to może być fajna sprawa. Mój wybór padł na Łódź. Przyczyn jest kilka. Dostałem na expo folder reklamowy i mi się spodobał. Jest blisko. Jest 3 tygodnie po Półmaratonie Warszawskim, więc zdążę się zregenerować. Będzie bardziej kameralnie niż w Warszawie. Czuję, że będzie dobrze.
Do przygotowań do maratonu jeszcze daleko, więc wymyśliłem taki plan:
Jest on w pewnej mierze oparty na książce Gallowaya i planie na czas 1:45 w półmaratonie. Wyrzuciłem z niego marsze i ustawiłem krótsze wybiegania, bo mam po drodze dwa starty na 10 kilometrów. Regeneracja i świeżość się przydadzą, a na Półmaraton Mikołajów nie jadę po niesamowity wynik:)
W tym roku wybiorę się jeszcze do Uniejowa, gdzie pracuje mój kumpel, Michał. Wystartujemy razem, on szybciej, ja trochę wolniej. Formę mam niezłą i życiówka z Praskiej Dyszki (47:57) powinna zostać poprawiona. Tamten bieg odbywał się w upale, do tego dzień po moim wieczorze kawalerskim. W nocy mocno się nawadniałem, ale nie izotonikami;) W listopadzie będzie Bieg Niepodległości, później Półmaraton Mikołajów w Toruniu i dwa tygodnie odpoczynku. A pod koniec grudnia zaczynam misję Łódź Maraton 2013.
Teraz biega się jeszcze trochę ciężko po maratonie, ale jest radość i jest moc.
A na koniec jeszcze dwie fotki z 42 kilometra:
Całkiem rześki jesteś, jak na 42 km ;) Ja wyglądam dużo gorzej po 14 km ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ania Szuba
Nie chcesz oglądać zdjęć z 40 km:) Meta mobilizuje, dużo ludzi wokoło, trzeba się jakoś trzymać.
OdpowiedzUsuń